Następny termin na mikrowyprawę Warszawską Obwodnicą Turystyczną pojawił się jak na mnie w miarę szybko, bo już w czerwcu :) Jak widać wygospodarowanie kilku wolnych godzin nie jest łatwe, ale udało się i w Boże Ciało o 12.01 zameldowałem się w Górze Kalwarii i uderzyłem znowu na szlak.
Pierwsze kilometry to “zwiedzanie” przedmieść Góry Kalwarii, co jak możecie się domyślać nie jest zbyt miłe, ale na szczęście po około 3 kilometrach i minięciu zamkniętego kirkutu (swoją drogą szkoda, że nie można go zwiedzać)
dotarłem do lasu. Od razu zrobiło się chłodniej i przyjemniej, ale za to zaczęły dokuczać muszki, więc DEET poszedł w ruch.
A, jeszcze bym zapomniał, trzeba się niedługo przygotować na zmianę szlaku, bo za niedługo odpalą tam obwodnicę, teraz przechodzi się budową, ale za momencik tak się nie da. No, ale myślę, że PTTK to ogarnie. Bo oczywiście podczas chodzenia WOT-em aplikację PPTKu mam odpaloną, jest naprawdę niezła, nic więcej nie potrzeba, także polecam tę aplikację - PTTK Mazowsze.
Po drodze, jeszcze w Górze, zaopatrzyłem się w jakiś prowiant, który od razu po wkroczeniu do lasu pożarłem :) Od jakiegoś czasu jem zgodnie z Intermittent Fasting, więc to był pierwszy posiłek tego dnia. Smakował nieźle :)
Po pokrzepieniu się szparko ruszyłem do Zalesia Górnego, czyli mety dzisiejszego etapu.
Jak zwykle mazowieckie piachy oraz sosnowe laski, musi licha gleba być w okolicach Góry.
Po kilku kilometrach komary chciały mnie wynieść z lasu, tyle ich było, na szczęście kilka psików specyfiku z DEETem załatwiło sprawę.
Ze zwierząt udało się tylko zauważyć dzięcioła, widocznie wszystkie zwierzaki pochowały się przed upałem :)
Przed Zalesiem przerwa na kawę, i przyznam, że jednak w outdoorze wszystko lepiej smakuje, po raz pierwszy wyczułem różne smaki w mojej kawie :) Była przepyszna.
Kofeina dała kopa i nawet kilkumetrowy odcinek specjalny przez dwumetrowe krzaki pełne kleszczy (tak to sobie wyobrażałem, bo oczywiście moja fobia kleszczowa wciąż się pogłębia :) )
był mi niestraszny, szczególnie, że za krzakami czekała fajny mostek z ładnym widokiem.
I już Zalesie Górne, gdzie na PKP kończę dzisiejszy odcinek. 18 km z groszami dorzucone do puli, a ja już jestem za półmetkiem Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej.
Takie świętowanie to ja rozumiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz